Słońce jest dobre dla duszy i ciała, trzeba się opalać i trzeba chodzić na plażę dla własnego zdrowia, a krem z filtrem maksymalnie 2/3 – mówi pewien mądry zaprzyjaźniony lekarz… i jak się okazuje nie jest odosobniony.
Naukowcy zaczynają też przebąkiwać, że unikanie słońca i smarowanie się kremami z wysokimi filtrami zwiększa prawdopodobieństwo śmierci. A z doświadczenia wiem, że na pewno zmniejsza chęć do życia i z tego samego może się chcieć umrzeć. Kto nie chciał, w Polsce w listopadzie? Ręka w górę!!
Kiedy w ubiegłym roku wróciłam do Polski po trzech miesiącach spędzonych na południu Portugalii, gdzie słońca jest mnóstwo przez okrągły rok, była połowa września. W słoneczny i ciepły dzień, który z powodu bezpośredniego kontrastu wydawał mi się wtedy ciemny i zachmurzony, widziałam jak tatuś uporczywie wciska trzylatkowi czapkę na głowę i ciemne okulary przeciwsłoneczne. Aaaaa!!!!! Chciało mi się krzyczeć i zerwać z dzieciaka te akcesoria! Przecież i tak jest ciemno! Jak można zabierać dzieciom witaminę D, której i tak w Polsce mamy wszyscy niedobór z powodu zbyt małej ilości słońca!
W 2014 roku The Telegraph oraz The Independent opublikowały wyniki badań mówiące, że kobiety nie wystawiające swego boskiego ciała na słońce mają dwukrotnie wyższe ryzyko śmierci, niż kobiety które jednak lubią się rozebrać i dać swe ciało popieścić słońcu.
Badanie przeprowadził Instytut Karolinska w Szwecji, trwało 20 lat, badana była grupa 30.000 kobiet. Cóż się okazało ku zdziwieniu wszystkich? Umieralność wśród kobiet, które się nie opalały była dwukrotnie wyższa! Powodem tego był dramatycznie niski poziom witaminy D. Porównywano skrajne grupy czyli tę nieopalającą się z opalającą się najdłużej.
Wyniki innych badań również potwierdzają, że powszechne zalecenie unikania słońca i zachęty do nadmiernego używania kremów z filtrem robi nam więcej szkody niż pożytku. Taka mieszanka blokuje mechanizmy wytwarzania witaminy D przez organizm.
A niedobór witaminy D łączony jest z powstawaniem złośliwych form nowotworów.
Z kolei wyniki badań opublikowanych w 2011 roku przez Cancer Prevention Research potwierdzają, że optymalny poziom witaminy D chroni organizm przed oparzeniami słonecznymi i rakiem skóry.
I kółeczko się zamyka. Im bardziej unikamy słońca, tym mamy niższy poziom witaminy D, a tym samym tym bardziej jesteśmy podatne na poparzenia skóry i na nowotwory skóry. I tu wkraczają kremy z filtrami, które łączy się ze zwiększonym występowaniem nowotworów, z powodu substancji rakotwórczych zawartych w kremach z filtrami.
I kółeczko zamyka się podwójnie jak pętla na szyi – coraz więcej nowotworów. Skąd one się biorą? Pytamy się cichutko nawzajem z przerażeniem w oczach. Wślizgują się niepostrzeżenie takimi właśnie szczelinami jak spopularyzowany strach przed słońcem.
Tak więc Kobietki. Kostiumy kąpielowe w dłoń! I na słońce marsz w tym sezonie!
#kremzfiltrem #nowotwory #opalanie #znienacka45
a napisał
sugerujecie, że ktoś po czerniaku ma wyrzucić filtr do śmieci i śmiało na plażę? Wolne żarty! Własne dzieci byście w takim przypadku smarowali czy ryzykowali puszczając bez ochrony?
Dominika napisał
Moja mama (odkąd pamiętam) uwielbiala słońce. W kazda możliwie wolna chwile pchala się do słońca. I ma raka. Więc teoria chyba raczej do niczego…
Ewa napisał
to nie jest teoria, a wyniki badań pokazujące drugą stronę medalu
Anonim napisał
Druga strona medalu jest taka, ze wolę przyjmować wit D w kroplach niż narażać się ponownie na raka. Pojęcia autorka nie ma o sprawie.
Ewa napisał
No cóż, rzeczywiście nie jestem specjalistą w temacie, ale zaprzyjaźniony lekarz, którego cytuję jest wybitnym onkologiem, a on raczej pojęcie ma 🙂
Czy wiesz co łykasz? Witaminę D syntetyczną czy naturalną? Bo to duża różnica.
Można poczytać o tym tutaj:
http://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2006/10/26/beware-of-most-prescription-vitamin-d-supplements.aspx
Poza tym, skoro tu przychodzisz i chcesz dyskutować, to może wypadałoby nie robić tego anonimowo?
Anonim napisał
Oczywiscie, masz rację. Mam na imię Alicja i jestem po raku skory. Ledwo się wygrzebalam. I jestem pod opieką onkologow, dermatologow itp. Miesiąc w miesiac od kliku lat. I wszyscy oni mają dla mnie teraz jedyne zalecenie: FILTR. I obserwacja ciała. Witamine musze lykac, wyjścia nie mam. A moj onkolog na sama mysl, ze mogłabym na plazy latać bez ochrony spada z krzesla. Wiec proszę, w tej kwestii pochyl sie nad zdaniem tych, co musieli walczyć o zycie miedzy innymi z powodu filtra w szafce zamiast na skorze. Pozdrawiam
Ewa napisał
Witaj Alicjo, jest mi bardzo przykro, że dotknęła Cię ta choroba i mam nadzieję, że wszystko dalej już będzie dobrze. Moją intencją jest pokazanie drugiej strony tego samego tematu, bo są badania, które to potwierdzają. Lekarzom medycyny konwencjonalnej nie ufam, bo w większości przypadków nauczono ich tylko tego jak leczyć symptomy, bez szukania i eliminowania rzeczywistych przyczyn. Dzisiaj lekarze medycyny konwencjonalnej, która stanowi ok. 10% całkowitej medycyny na świecie są częścią wielkiego biznesu medyczno-farmaceutycznego. Ja mam niedobre doświadczenia z lekarzami, więc szukam też innych rozwiązań, innych głosów, niż te dostępne w Europie w mainstreamie. Jestem jak najdalsza od namawiania do smażenia się godzinami na słońcu w samo południe. Można to robić z rozumem i korzystać na tym. Słońce nie równa się nowotwór, bo przecież zależy od wielu czynników, między innymi od tego co jemy. Ale brak słońca to brak życia. Wmawia nam się, że słońce zabija, ale czy to jest jedyna słuszna prawda?
Anonim napisał
Ewo, ja w medycynę konwencjonalną wierzę, uratowała mnie ona nie tylko w przypadku nowotworu. Rozumiem, można posłużyć się metodami niekonwencjonalnymi, nie twierdzę, że są nieskuteczne. Ale raczej w przypadku mniejszych schorzeń. Nie ryzykowałabym z czymś poważniejszym. Ewentualnie podjęłabym działania dwutorowo. I myślę, że nigdy nie ma „jednej słusznej prawdy”. także w przypadku, który omawiamy. Oczywiście, że słońce nie zabija, Ale przesadą też jest generalizowanie, że brak słońca to brak życia. Jakoś przecież muszę funkcjonować, ja i wiele innych osób, które na co dzień słońca raczej unika. Podsumowując, myślę, że nie można przeginać w żadną stronę. Słońce nie u każdego spowoduje raka, ale też radykalne odrzucenie filtrów wydaje mi się być nieodpowiedzialne. Są przecież filtry 20, 30. Dzięki nim będziemy bezpieczni ale też się opalimy (moja 50 nawet nie chroni mnie przed delikatnym zbrązowieniem skóry). da się więc to jakoś wypośrodkować.
pozdrawiam
Ewa napisał
Myślę, że nie ma ustawiać się po jednej, albo po drugiej stronie barykady, bo nie chodzi o to, aby walczyć. Czy jednak tak? Przecież nie ma jednego jedynie skutecznego sytemu leczenia. Każdemu może pomóc co innego. Najmądrzej jest czerpać z tego co jest dostępne w każdym z nich, bez zacinania się w sobie, że ten jeden jedyny jest najskuteczniejszy.
Są badania potwierdzające, że skuteczność chemioterapii to kilka procent tylko.
Nie zgodzę się z tym, że medycyna tzw. niekonwencjonalna to tylko na lekkie schorzenia. Pomaga również w ciężkich przypadkach, na które nie pomaga system farmakologiczno-chirurgiczny. Znam osoby wyleczone skutecznie z nowotworów homeopatią i bioenergoterapią. A przecież pomyśl statystycznie. Po pierwsze nie znam tak wielu osób, po drugie niewiele z nich miało nowotwór, co jeszcze zawęża grono i spośród nich są 2 wyleczone innymi metodami (tzw. alternatywnymi), a więc jest ich dużo, dużo więcej, bo przecież nie będziemy zakładać, że znam jedyne 2 na świecie.
Rafał napisał
A czy możesz podać jakiekolwiek namiary na badania na które się powołujesz wielokrotnie w odpowiedziach? Bo ścieżka badań leków i kuracji jest bardzo długa i ściśle kontrolowana, wszystko jest jawne i ogólnodostępne. Natomiast z drugiej strony pojawia się zawsze stwierdzenie „Są badania potwierdzające, że skuteczność chemioterapii to kilka procent tylko”. Jest to nie tylko krzywdzące dla ludzi którzy poświęcają życie na zgłębianie tego tematu, ale też bardzo niebezpieczne bo może niektórych zniechęcić do leczenia – a takich zniechęt pojawia się więcej – choćby sławetna terapia Gersona. Polecam też wgłębienie się w temat samoleczenia metodami alternatywnymi Steva Jobsa… unikał medycyny klasycznej i bardzo mu to nie pomogło…
Tak więc bardzo proszę choćby o parę linków, poza linkiem do dystrybutora „naturalnych” suplementów diety z informacją jak to nienaturalna witamina D jest niedobra. Witamina D to witamina D – związek chemiczny, tak samo jak reklamowane ostatnio „naturalne żelazo” – to po prostu pierwiastek. Wiadomo, że lepszy jest przyjmowany w pożywieniu, ale w suplemencie różnica to tylko bełkot marketingowy.
Rafał napisał
Na szybko poszukałem materiałów na które się powołujesz. Instytut Karolinska w Szwecji: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20056629?otool=karolib&tool=karolinska jedno z ich wielu publikacji potwierdzające zależność między opalaniem i/lub solarium a czerniakiem, nie znalazłem nic o 2x wzroście śmiertelności z powodu braku słońca.
W artykule The Telegraph mówi się o wzroście śmiertelności z powodu unikania słońca, ale również wspomina o zagrożeniu oparzeniami słonecznymi i czerniakiem. Poza tym jest różnica pomiędzy smażeniem się w słońcu a jego unikaniem. Europejczycy mają białą skórę dlatego, że ta przystosowała się do naszego klimatu, co oznacza, że nie jest tak odporna na letnie słońce tak jak czarna z silną pigmentacją.
Kolejny cytat z National Cancer Institute: „Taken together, the available data are not comprehensive enough to establish whether taking vitamin D can prevent cancer”. Co oznacza, że przeprowadza się badania czy poziom witaminy D wpływa na występowanie raka, ale nie osiągnięto żadnych rezultatów.
Stwierdzenie o 10% skuteczności chemioterapii jest już kuriozalne – na pewno są takie choroby które są trudno uleczalne, i nawet ja, choć jestem laikiem wiem, ze rak trzustki jest prawie niemożliwy do wyleczenia – w takich wypadkach może i skuteczność jest jest niewielka. Ale jest większa niż 0 gdy nie robi się niczego.
Ewa napisał
Rafał, dzięki za komentarze.
Firmy farmaceutyczne to korporacje, a korporacje nastawione są na zysk, drenują wszystko by z roku na rok zyski były coraz większe. Dlaczego lekarstwa przez nie produkowane miałyby tylko pomagać? To by oznaczało, że będzie coraz mniej chorych, a wtedy i zyski mniejsze – jaka tu finansowa logika? Firmy farmaceutyczne są notowane na giełdach, ludzie zarabiają na ich akcjach bardzo duże pieniądze. Zastanawiam się jak to ma się do etyki leczenia?
Tu jest na przykład link o skuteczności http://www.researchgate.net/post/Why_is_the_success_rate_of_chemotherapy_very_low_And_is_it_possible_to_improve_that
(2,1-2,3% skuteczność w przypadku jednego z raków, a na dokładkę informacja o wynikach badań na onkologach, aż 80% z nich nie zdecydowałoby się na chemoterapię, gdyby zachorowało na raka – jak to wytłumaczyć??)
O badaniu Karolinska Instituet pisał m. in. The Independent http://www.independent.co.uk/life-style/health-and-families/major-study-suggests-mortality-rate-higher-for-people-who-stay-of-the-sun-than-those-who-dont-9338516.html
Jest wiele odniesień w necie do tego badania, wystarczy użyć google.
Pozdrawiam,
Ola napisał
Aby zapewnić sobie dawkę „witaminy” D na zapas (witamina to nazwa uproszczona, bo jest to hormon) wystarczy wystawić 20% naszego ciała, czyli nogi. Najlepiej opierać się na badaniach australijskich naukowców, u których słońce jest praktycznie cały czas. Szwedzkie badania mogą posłużyć do mieszkańców terenów o mniejszym natężeniu słońca, logiczne, że my w Polsce mamy trochę więcej słońca i pada ono pod innym kątem niż tam. Pozdrawiam